Monthly Archives: Październik 2019

Miejsce uniwersytetu katolickiego w systemie wychowawczym

Zadaniem uniwersytetu jest nie tylko oddawanie się badaniom naukowym i nauczaniu, ale także formacji studentów[1]. Ten pedagogiczny cel uniwersytetu jest niezmiernie ważny, ponieważ „los społeczeństwa i samego Kościoła wiąże się ściśle z osiągnięciami młodzieży odbywającej studia wyższe”[2]. Dlatego wychowankowie uniwersytetów, szczególnie katolickich, „winni stać się ludźmi naprawdę wyróżniają­cymi się wiedzą i przygotowaniem do pełnienia w społeczeństwie ważnych obowiąz­ków oraz być świadkami wiary w świecie”[3]. Innymi słowy, poprzez integralny rozwój powinni osiągnąć pełnię człowieczeństwa, aby być otwartymi na służbę drugiemu człowiekowi, społeczeństwu i Kościołowi[4]. Pisząc o roli uniwersytetu w formacji młodego człowieka, nie można jednak zapomnieć o realnych zagrożeniach w tej dzie­dzinie, a wiążących się z kryzysem funkcji wychowawczej uczelni wyższej.

Jan Paweł II w jednym z przemówień opisuje wychowawczą rolę uniwersytetu, na podstawie określenia Alma Mater, które często stosuje się do uczelni. Uniwersytet jest matką, czyli tą, która rodzi, wychowuje, karmi i kształci. Podobny jest do matki przez swą macierzyńską troskę o swoich członków, a troska ta jest natury duchowej i polega na rodzeniu dusz do wiedzy, mądrości, na kształtowaniu umysłów, ale też i serc.[5]

Dlatego cel studiów – stwierdza na innym miejscu Papież – nie może „ograni­czać się do zdobywania wiadomości, do otrzymywania dyplomów, do osiągania opła­calnych stanowisk. Studia winny prowadzić studenta do całkowitej dojrzałości ducha i sumienia, to znaczy uczynić zeń autentycznego poszukiwacza prawdy o człowieku, o jego prawdziwych problemach, szukających odpowiedzi na dlaczego i jak ludzkiej egzystencji. Właśnie owo wzrastanie w prawdzie, owo dojrzewanie naj­bardziej wewnętrznych przestrzeni człowieka umożliwi podjęcie odpowiedzialnych zadań, które stawia dziś przed nami służba dobru wspólnemu. (…) Tego rodzaju ludzie wnoszą swoj ą cegiełkę, jeśli nie całe kamienie, do budowy gmachu kultury danego kraju” [6].

Celem kształcenia musi zawsze być to, by człowiek stawał się dojrzalszy, to znaczy, by stawał się osobą, która doprowadzi do doskonałości i w pełni zrealizuje wszystkie swoje możliwości i zdolności. Jest to osiągalne poprzez cierpliwe pogłębianie i stopniowe przyswajanie wartości absolutnych, trwałych i transcendentnych [7].

Ważnym miejscem formacji jest uniwersytet katolicki. Przyczynia się on do peł­niejszego rozwoju osoby ludzkiej, a ten integralnie rozumiany rozwój ma prowadzić do osiągnięcia pełni człowieczeństwa[8]. Formacja wychowawcza na uczelniach kato­lickich ma „wspierać proces dojrzewania osobowości młodych ludzi, kształtować ich wizję świata, ich system wartości, sferę relacji osobowych”[9]. Wychowanie uniwersy­teckie musi znajdować odpowiedzi na wielkie pytania człowieka: o sens jego istnienia całego człowieka i całej ludzkości. Albowiem zaangażowanie naukowe – według Ojca Świętego – nie jest tylko aktywnością dotyczącą sfery intelektualnej człowieka. Ono pochłania go całego. Ono mobilizuje wszystkie jego energie i wciąga je w poszukiwanie prawdy. Tylko prawda ukazuje się człowiekowi jako to, co „dobre”. Stąd też istnieje nierozdzielna współzależność pomiędzy dobrem a prawdą. Z tego wynika, że każda działalność ludzka ma zawsze wymiar moralny. Innymi słowy, Papież zaznacza, że w każdym czynie człowieka, a także w wysiłku zdobywania wiedzy przez studenta, zachodzi relacja między ludzkim działaniem a wymaganiami zakodowanymi w głębi ludzkiego wnętrza, wymaganiami pełni i jedności[10].

Papież troszczy się, aby nauka, zarówno w sensie podmiotowym jak i przedmio­towym, nie przedstawiała się jako zadanie wyłącznie intelektualne, poza zasięgiem wymiaru moralnego. Odwołując się do nauki Soboru Watykańskiego II, podkreśla, że „porządek moralny tkwi w całościowym bycie osobowym człowieka (DSP 6)”. Tutaj leży tajemnica wyboru człowieka. Człowiek albo poszukuje samego siebie, potwier­dzenia własnej osobowości, osobistej pożyteczności jako ostatecznej celowości własne­go istnienia, albo zwraca się do Boga, Ostatecznego Celu, który jest w stanie jednoczyć, podporządkowywać, nakierować ku sobie najrozmaitsze cele stanowiące przedmiot ambicji i pracy studentów oraz ludzi nauki. Zatem „nauka i kultura tylko wtedy osiągną pełny sens, sens koherentny i jednoczący, jeżeli się podporządkują dążeniom zmierzają­cym do osiągnięcia celu ostatecznego człowieka, którym jest chwała Boża”[11].

W związku z powyższym, kluczem wysiłków intelektualnych powinno być po­szukiwanie Prawdy, dążenie ku Dobru Najwyższemu. Tylko w ten sposób – zauważa Jan Paweł II – człowiek może pokonać ryzyko fragmentaryczności poznania, rozbijającego go wewnętrznie i żyjącego drobiazgami w rozmaitych, nie związanych ze sobą dziedzinach, całkowicie obojętnych wobec powinności i przeznaczenia człowieka. Związek między inteligencją a wolą ujawnia się w akcie sumienia, przez który człowiek sam ocenia racj ę dobra czy zła, zawartą w konkretnym czynie. Wypływa z tego obo­wiązek formowania sumienia. Polega ono na odkrywaniu z coraz większą jasnością tego światła, które wypełnia człowieka, przygotowując go do osiągania w stosownym postę­powaniu prawdziwej pełni człowieczeństwa. Ponieważ człowiek może urzeczywistnić siebie samego w pełni wtedy, kiedy będzie posłuszny prawu Bożemu. Na potwierdzenie tej nauki Papież cytuje Sobór Watykański II: „człowiek ma naprawdę wypisane w swoim uświęcenia”[12].

Papież powtórzył tę myśl na spotkaniu ze studentami w Pawia (11.04.1981), mówiąc, że człowiek nie jest komputerem, „narzędziem wydoskonalonym w zamierzonym zakresie, które jednak zawsze pozostaje maszyną, pozbawioną duszy i zdolności porozumiewawczej. Musi on raczej zmierzać do mądrości, tj. do pełnej formacji ludzkiej, która opiera się i częściowo identyfikuje z pełną syntezą wiadomości intelektualnych i perspektyw moralnych, rozumienia i wizji świata, inteligencji i życia. Współczesne społeczeństwo potrzebuje bez wątpienia profesjonalistów, ale bardziej jeszcze żywych przykładów szczęśliwego układu między wiedzą i dojrzałością osobo­wą: ludzi, którzy potrafią wychodzić naprzeciw bliźniego nie tylko na bazie zimnego zawodu dobrze wyuczonego i dobrze wykonywanego, lecz nade wszystko wchodzącą w wymiar prawdziwie ludzki, wzajemnego udzielania się, co więcej, braterstwa”[13].

Jedną z najważniejszych wartości, którą należy mieć na uwadze w kształtowa­niu osoby jest wolność. Pomimo uczynienia z tego słowa przez współczesną kulturę swojej dewizy, wolność jest jednak jedną z najbardziej błędnie pojętych i poważnie pogwałcanych wartości w dzisiejszym społeczeństwie. Wiąże się to z błędna koncepcją człowieka, która czyni z niego istotę najwyższą i niezależną, podczas gdy jest on istotą stworzoną przez Boga i od Niego zależną; istotą skończoną i społeczną, która od swoich narodzin potrzebuje pomocy bliźnich. Kto nie chce dostosować używania swojej wol­ności do tej decydującej prawdy o stanie i przeznaczeniu człowieka, wystawia się na niebezpieczeństwo wchłonięcia przez „mechanizmy przystosowania społecznego”. A te z kolei, odbierając człowiekowi najpierw Boga, a następnie pozbawiając go kontroli nad samym sobą, prowadzą do ubezwłasnowolnienia i „zaprogramowania” człowieka, który zadawala się prawdami pragmatycznymi, podporządkowuje się koniecznościom i uro­kom konsumpcji materialistycznego społeczeństwa. Przekreślone zostają także wszelkie kryteria moralne, a wszystkie ideały sprowadza się do zainteresowania sukcesem, prestiżem lub pieniędzmi[14].

W dążeniu do celu, jakim jest integralnie uformowany człowiek, studentowi ma­ją pomagać środowiska obecne na uniwersytecie, a których misja powinna być szcze­gólnie wyrazista na uczelniach katolickich: nauczyciele akademiccy i duszpasterstwo akademickie.

Wielki wkład w formację studentów wnoszą wykładowcy, ponieważ spotkanie mistrza i ucznia nie wyczerpuje się w podaniu informacji i wprowadzeniu w metody badawcze. Proces kształcenia uniwersyteckiego nie może polegać jedynie na przekazy­waniu wiedzy i umiejętności. Relacja nauczyciel – uczeń, fundamentalna dla uniwersy­tetu, zawiera w sobie treści o wiele bogatsze. Można by je wyrazić słowem wychowa­nie.

Młody człowiek ma pragnienie znalezienia przewodnika, który poprowadzi go i wskaże drogę pośród nowych doświadczeń życia akademickiego; stara się o auten­tyczny i osobisty kontakt z wykładowcami, chroniący przed anonimowością[15]. Nieste­ty, „studenci boleśnie odczuwają brak prawdziwych mistrzów, których stała obecność i dyspozycyjność zapewniłaby towarzyszenie wysokiej jakości”[16].

Kształtowanie drugiego człowieka wymaga od nauczycieli akademickich wyso­kich kwalifikacji moralnych. Wychowanie polega bowiem na dzieleniu się z innymi bogactwem własnego człowieczeństwa, polega na obdarowywaniu, które jest miłością. Dlatego jest odpowiedzialne i zobowiązujące. Młode pokolenie powinno być formowa­ne przez mistrzów i przewodników, którzy przeprowadzą studentów przez obszary zarówno wiedzy, jak i wartości duchowych. Celem ma być wychowanie do pełni ludz­kiej osobowości[17].

Kodeks Prawa Kanonicznego zdecydowanie podkreśla, że kompetentna władza „ma obowiązek zatroszczyć się o to, ażeby nauczycielami uniwersytetów katolickich mianować osoby, które obok odpowiednich kwalifikacji naukowych i pedagogicznych, odznaczają się również nieskazitelnością doktryny i dobrymi obyczajami. Gdy zaś braknie tych wymogów, powinni być usunięci ze stanowiska, z zachowaniem sposobu określonego w statutach”[18].

W związku z wielka rolą pedagogiczną, jaką mają do odegrania wykładowcy, Jan Paweł II podkreśla w konstytucji Ex corde Ecclesiae, że „nauczyciele uniwersyteccy niech się starają pogłębiać nieustannie własne kwalifikacje oraz ukazywać treść, cele, metody i rezultaty poszukiwań poszczególnych dyscyplin w kontekście spójnej wizji świata. Powołaniem chrześcijańskich wykładowców jest być świadkami i pedago­gami autentycznego życia chrześcijańskiego, którego przejawem winna być osią­gnięta już przez nich integracja wiary z kulturą, kompetencji zawodowej z chrze­ścijańską mądrością. Wszyscy nauczający niech czerpią inspirację z ideałów akade­mickich i z zasad życia autentycznie ludzkiego” [19]. Profesorowie, odczuwając swą od­powiedzialność jako wychowawcy – zaznacza Papież w innym miejscu – powinni „z powagą i entuzjazmem przyczyniać się do kształtowania ludzi rozmiłowanych w prawdziwej kulturze i czystej wolności, zdolnych do wypowiadania osobistych sądów w świetle prawdy, zaangażowanych w spełnianie wszystkiego, co jest praw­dziwe, dobre i słuszne”. [20] [21]

Formacja etyczna i religijna studentów winna być włączona w całość ich dusz­pasterstwa. W trosce o ich formację duchową, pasterze Kościoła powinni podejmować odpowiednie decyzje, aby na uniwersytetach (zarówno katolickich jak i niekatolickich) „znalazły się konwikty i uniwersyteckie ośrodki katolickie, gdzie starannie dobrani i przygotowani kapłani, zakonnicy i świeccy katolicy stale udzielaliby młodzieży akademickiej pomocy duchowej i intelektualnej”.[22]

Konstytucja apostolska o uniwersytetach katolickich poświęca dużo miejsca sprawie duszpasterstwa uniwersyteckiego275. Jest ono określane jako „forma działal­ności uniwersytetu, która umożliwia członkom społeczności uniwersyteckiej skoordy­nowanie studiów i innego rodzaju aktywności akademickiej z zasadami religijnymi i moralnymi, czyli integrację życia z wiarą. Realizuje w konkretny sposób misję Kościoła na terenie uniwersytetu i stanowi element integruj ący jego działalność i jego strukturę. Społeczność uniwersytecka, troszcząca się o umacnianie katolickiego charak­teru instytucji, winna zdawać sobie sprawę z wagi pracy duszpasterskiej i poszukiwać sposobów jej oddziaływania na wszystkie formy aktywności uniwersytetu”276. Innymi słowy, duszpasterstwo troszczy się o rozwój duchowy członków społeczności uniwersy­teckiej, stosując środki, „które ułatwiają integrację formacji ludzkiej i zawodowej [23] z wartościami religijnymi, w świetle religii katolickiej, tak, aby rozwój intelektualny był związany z religijnym wymiarem życia”[24].

W kolejnym punkcie omawianej konstytucji można przeczytać, iż katolicka tożsamość wspólnoty uniwersyteckiej wyraża się poprzez umiejętność wcielania wiary w codzienną pracę, z pomocą refleksji, modlitwy i życia sakramentalnego[25].

Osoby odpowiedzialne za duszpasterstwo akademickie powinny pobudzać w wykładowcach i studentach „poczucie odpowiedzialności wobec tych, którzy doznają cierpień fizycznych i duchowych. Naśladując Chrystusa, winny poświęcać szczególną uwagę najuboższym i cierpiącym z powodu niesprawiedliwości w dziedzinie gospodar­czej, społecznej, kulturowej czy religijnej”[26].

Duszpasterstwo uniwersyteckie jest niezastąpionym miejscem formacji, w którym studenci katoliccy, mogą przygotowywać się do aktywnego uczestnictwa w życiu Kościoła. Duszpasterstwo ma za zadanie także przyczyniać się do rozwijania i umacniania szacunku dla wartości małżeństwa i życia rodzinnego, wspierać powołania do kapłaństwa i życia zakonnego, pobudzać chrześcijańskie zaangażowanie ludzi świec­kich i przenikać wszystkie formy działalności duchem Ewangelii[27] [28].

Dokument Obecność Kościoła na uniwersytecie i w kulturze uniwersyteckiej wskazuje na różne inicjatywy, które należałoby podjąć w celu ożywienia i uskutecznienia duszpasterstwa akademickiego:

1. Tworzenie różnorodnych zespołów diecezjalnych, z odpowiedzialnością wła­ściwą świeckim oraz diecezjalnym charakterem tych grup apostolskich.

2. Pierwsze kroki pracy duszpasterskiej powinny być zorientowane na rektorów i profesorów, których środowisko jest często zdominowane przez zajęcia techniczno zawodowe.

3. „Promocja dynamicznych ruchów kościelnych. Duszpasterstwo uniwersytec­kie osiąga lepsze rezultaty, kiedy jest oparte na grupach, ruchach czy stowarzyszeniach – czasami mało licznych, ale wysokiej jakości – które mają poparcie diecezji i Konfe­rencji Episkopatu”[29].

4. „Poszukiwanie duszpasterstwa uniwersyteckiego, które nie ogranicza się do ogólnego i niezróżnicowanego duszpasterstwa młodzieży, lecz takiego, które bierze za punkt wyjścia fakt, że na wielu młodych ludzi środowisko uniwersyteckie ma głęboki wpływ. To właśnie tam, w dużej mierze, dokonuje się ich spotkanie z Chrystusem, a także tutaj dają świadectwo jako chrześcijanie. Celem jest zatem wychowywanie i towarzyszenie młodym ludziom, umożliwiając im życie wiarą w konkretnej rzeczywi­stości ich środowisk oraz ich własnych działań”[30].

5. Utworzenie personalnych parafii uniwersyteckich[31], „które w pewnych miej­scach są instytucją bardziej niż kiedykolwiek konieczną. Zakłada ona obecność jednego lub więcej księży dobrze przygotowanych do tego specyficznego apostolatu. Parafia jest uprzywilejowanym środowiskiem komunikacji z całą różnorodnością świata uniwersy­teckiego. Umożliwia relacje z ludźmi kultury, sztuki i nauki; jednocześnie pozwala Ko­ściołowi penetrować to skomplikowane środowisko. Jako miejsce spotkań i refleksji chrześcijańskiej oraz formacji, daje młodym ludziom możliwość zbliżenia się do Kościoła wcześniej nieznanego lub źle rozumianego, i otwiera Kościół na studentów, ich pytania i apostolski dynamizm. Jako uprzywilejowane miejsce liturgicznej celebra­cji sakramentów, parafia jest nade wszystko miejscem Eucharystii, serca każdej chrze­ścijańskiej wspólnoty, źródła i szczytu każdego apostolatu”[32].

Pisząc o wychowawczej roli uniwersytetu, nie wolno zapomnieć o realnych za­grożeniach, o antywychowawczych wzorcach, których źródłem są liczne środowiska akademickie. W czasie prezentacji dokumentu Obecność Kościoła na uniwersytecie i w kulturze uniwersyteckiej, która miała miejsce 7.06.1994 r., kard. P. Poupard, prze­wodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, wyraził się na ten temat następująco: „Uni­wersytet powinien przyczyniać się w istotny sposób do integralnego rozwoju człowieka, należy jednak otwarcie stwierdzić, że w rzeczywistości większość uniwersytetów daw­no już odeszła od tego zadania i tego ideału, aby stać się prawdziwymi supermarketami wiedzy. Czasem dochodzi wręcz do całkowitej komercjalizacji uniwersytetu, którego działalność dydaktyczna i badawcza zostaje podporządkowana bezpośrednim celom praktycznym i oderwana od wszelkich odniesień do zagadnień fundamentalnych dla człowieka we wszystkich wymiarach jego życia i działalności, takich jak prawo natu­ralne i etyka zawodowa”[33].

W odnowie uniwersytetu i ponownym odszukaniu jego tożsamości wielką rolę mogliby odegrać katolicy tam obecni. W wielu krajach ich ilość na uniwersytetach jest imponująca, lecz aktywność i oddziaływanie są często nikłe. Wynika to z faktu, że wie­lu profesorów i studentów uważa swoją wiarę za sprawę ściśle prywatną. Niektórzy, nawet kapłani i zakonnicy, w imię źle pojętej autonomii uniwersyteckiej, zaniedbują świadczenie o swojej wierze; inni tą autonomią posługuj ą się nawet do rozpowszech­niania fałszywych doktryn[34].

Reasumując, cel wychowania uniwersyteckiego można streścić następującymi słowami papieża Jana Pawła II: „Młodzi przedstawiciele środowisk uniwersyteckich, wołajcie świadectwem waszej wiary! Nie zadawalajcie się życiem przeciętnym, pozba­wionym wzniosłych ideałów, nastawionych tylko na osiągnięcie krótkotrwałych korzy­ści. Nie szczędźcie wysiłków, by uniwersytet był godny człowieka i by również dzisiaj umiał w sposób krytyczny służyć społeczeństwu. Europa potrzebuje nowego zaczynu intelektualnego, zdolnego ukazywać wzorce życia opartego na dyscyplinie, zaangażo­waniu i poświęceniu, prostego w słusznych dążeniach, szczerego w ich realizacji i przejrzystego w sposobie postępowania. Konieczna jest nowa odwaga myślenia, któ­re musi być wolne i twórcze, gotowe odpowiadać w perspektywie wiary na pytania i wyzwania, jakie stawia życie, aby jasno ukazywać ostateczne prawdy o człowieku”[35].

Podsumowując rozważania drugiego rozdziału, można stwierdzić, że instytucjo­nalna obecność Kościoła w świecie uniwersyteckim zaznacza się przede wszystkim poprzez uniwersytety katolickie. Ich istnienie jest samo w sobie bogactwem i znakiem przymierza nauki i wiary, dialogu wiary i kultury. Aby uniwersytet katolicki spełniał to zadanie, musi najpierw być prawdziwym uniwersytetem – liczącym się ośrodkiem na­uki, kultury i formacji, a następnie musi być katolicki – z teologią będącą jego sercem oraz stanowiący efektywne narzędzie ewangelizacji. Uniwersytet katolicki służy społe­czeństwu i Kościołowi, badając ważne problemy współczesności i wypracowuje projek­ty rozwoju z uwzględnieniem wartości religijnych i etycznych, właściwych chrześcijań­skiej wizji człowieka[36]. Troszcząc się o swoją tożsamość uniwersytet katolicki ma przypominać wszystkim uniwersytetom właściwe im posłannictwo: służbę prawdzie, dobru i wolności oraz integralnemu rozwojowi człowieka. W realizację tych zadań chce wpisać się także, ze swoimi specyficznymi założeniami i misją, Szkoła Wyższa im. Bogdana Jańskiego, która zostanie omówiona w następnych rozdziałach.

——–

[5] Jan Paweł II, Wokół Uniwersytetu Jagiellońskiego…, dz. cyt., nr 5, s. 248-249.

[6] Jan Paweł II, Żaden kraj nie może…, dz. cyt., nr 2, s. 275-276.

[7] Jan Paweł II, W służbie prawdy i wolności (Przemówienie na spotkaniu z profesorami i studentami Uniwersytetu w Padwie, Padwa, 12.09.1982), nr 3, [w:] Uniwersytety…, t. 1, dz. cyt., s. 304.

[8] KPK 807; ChL 62.

[9] Jan Paweł II, Kościół spogląda z wielkim szacunkiem na twórców i krzewicieli kultury (Przemówienie na spotkaniu z przedstawicielami nauki i kultury w siedzibie Węgierskiej Akademii Nauk, Budapeszt, 17.08.1991), nr 6, [w:] Uniwersytety…, t. 2, dz. cyt., s. 80.

[10] Tamże.

[11] Tamże.

[12] Jan Paweł II, Poznać Boga w człowieku i poznać człowieka w Bogu (Przemówienie na spo­tkaniu z profesorami i studentami Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego, Rzym, 31.01.1981), nr 6, [w:] Uniwersytety…, t. 1, dz. cyt., s. 221.

[13] Jan Paweł II, Odblask Mądrości Bożej w pełnej formacji człowieka (Przemówienie na au­diencji dla studentów Uniwersytetu w Pavia, Rzym, 11.04.1981), nr 2, [w:] Uniwersytety…, t. 1, dz. cyt. s. 241.

[14] Jan Paweł II, W służbie prawdy…, dz. cyt., nr 4, s. 305; Jan Paweł II, Przyjmijcie trud wol­ności (Przemówienie na audiencji dla młodzieży uniwersyteckiej uczestniczącej w kongresie zorganizo­wanym przez Instytut Kooperacji Uniwersyteckiej, Rzym, 14.04.1981), nr 3-4, [w:] Uniwersytety…, t. 1, dz. cyt., s. 246-247.

[15] Jan Paweł II, Uniwersytet – laboratorium…, dz. cyt., nr 2, s. 58.

[16] OKU, III. 2, s. 195 (tłum. własne).

[17] Jan Paweł II, Troska o przyszłość nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce (Przemówienie na audiencji dla rektorów uczelni akademickich w Polsce, Watykan, 4.01.1996), nr 5, [w:] Uniwersytety…, t. 2, dz. cyt., s. 201.

[18] KPK 810.

[19] ECE 22.

[2 ] Jan Paweł II, W służbie prawdy…, dz. cyt., nr 5, s. 306.

[21] DWCH 10; KPK 813; ECE art. 6, par. 2.

[22] ECE 38-42.

[23] ECE 38.

[24] ECE art. 6, par. 1.

[25] ECE 39.

[26] ECE 40.

[27] ECE 41.

[28] OKU II.3, III. 1.5, s. 194.

[29] OKU II.3, III.1.5 (tłum. własne). Por. ECE 42.

[30] OKU II.3, III.1.5 (tłum. własne).

[31] Por. KPK 808.

[32] OKU II.3, III.1.5 (tłum. własne).

[33] P. Poupard, Wiara i kultura, [w:] „L’OR”, nr 9-10/1994, s. 36.

[34] OKU, I.15, S. 192-193.

[35] Jan Paweł II, Europa potrzebuje nowego zaczynu intelektualnego (Homilia na Mszy św. dla środowisk akademickich Rzymu, Watykan, 11.12.2001), nr 4, [w:] „L’OR”, nr 2/2002, s. 17.

[36] OKU, II.2, s. 193-194.

Co oznacza właściwa organizacja życia rodzinnego w odniesieniu do dziecka z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej?

Począwszy od lat czterdziestych psychiatrzy bardzo rozmaicie opisywali dzieci nadpobudliwe, ogromnie nieuważne i impulsywne. Przypisywano im minimalne dysfunkcje (mikrouszkodzenia) mózgu, dziecięcy zespół psychoorganiczny, reakcję hiperkinetyczną wieku dziecięcego, zespół nadpobudliwości psychoruchowej u dzieci. W ostatnich czasach mówi się o tzw. zespole nadpobudliwości ruchowej z deficytem uwagi ADHD. Tak częsta zmiana nazwy odzwierciedla niepewność badaczy zarówno, co do przyczyny, jak i nawet do ścisłych kryteriów diagnostycznych tych zaburzeń.

Jednak od kilku lat naukowcy zajmujący się ADHD zaczynają lepiej rozumieć jego przyczyny i objawy. Odkryto, ze może on mieć podłoże genetyczne. Dzisiejszy pogląd na temat przyczyn ADHD różni się diametralnie od opinii z przed kilku zaledwie lat. Okazuje się, bowiem, że ADHD nie jest zaburzeniem uwagi jako takiej. Spowodowane jest ono raczej nieprawidłowym rozwojem obwodów neuronalnych, odpowiedzialnych za hamowanie i samokontrolę. Brak samokontroli prowadzi do upośledzenia innych ważnych funkcji mózgowych, zasadniczych dla procesów uwagi, w tym także zdolności do rezygnacji z natychmiastowej nagrody na rzecz większej, choć późniejszej gratyfikacji.

W zespole nadpobudliwości ruchowej z deficytem uwagi wyróżnia się dwie podstawowe grupy objawów: Nieuwagę oraz kombinację dwóch rodzajów zachowań – nadaktywnych i impulsywnych. Dzieci są na ogół bardziej aktywne, roztargnione i impulsywne niż dorośli, a przy tym mniej konsekwentne i podatne na wpływy mało istotnych zdarzeń oraz zdominowane przez ludzi bądź przedmioty znajdujące się w bezpośrednim otoczeniu. Im dziecko młodsze, tym mniejszą ma świadomość czasu i tym niechętniej rezygnuje z zachcianek na rzecz przyszłej korzyści. Ale gdy takie zachowanie występują u dziecka znacznie częściej niż u jego rówieśników, są oznaką zaburzenia.

Prawdopodobieństwo pojawienia się ADHD jest, co najmniej trzykrotnie częstsze u chłopców niż u dziewczynek, przypuszczalnie, dlatego, że są oni genetycznie bardziej podatni na zaburzenia układu nerwowego niż dziewczynki. Typowy dla zespołu nadpobudliwości psychoruchowej wzorzec zachowań ujawnia się zwykle między trzecim a piątym rokiem życia, ale pierwsze objawy zaburzenia mogą dać osobie znać w różnym wieku: zdarza się, że stają się one widoczne w późnym dzieciństwie lub wręcz w okresie dorastania. Bardzo wiele osób cierpi na ADHD. Na podstawie licznych badań szacuje się, że na całym świecie zaburzeniem tym dotkniętych jest od 2 do 9.5% dzieci w wieku szkolnym.

Aby pomagać dzieciom (i dorosłym) cierpiącym na to schorzenie, musimy lepiej zrozumieć przyczyny tego zaburzenia. Ponieważ ADHD zaliczany był tradycyjnie do problemów związanych z uwagą, stąd niektórzy badacze wysunęli przypuszczenie, że źródłem tej dysfunkcji jest niezdolność mózgu do filtrowania konkurencyjnych bodźców czuciowych, np. wzrokowych i dźwiękowych. Jednak grupa naukowców pod kierownictwem Josepha A. Sergeanta z Amsterdamu wykazała ostatnio, że dzieci cierpiące na ADHD nie mają z tym kłopotów; przeszkadza im niemożność hamowania impulsywnych reakcji ruchowych na tego typu bodźce. Inni badacze odkryli z kolei odkryli, że dzieci cierpiące na zespół nadpobudliwości psychoruchowej gorzej sobie radzą z przygotowaniem odpowiednich odpowiedzi motorycznych na przewidywane zdarzenia i nie reagują na informacje zwrotne o popełnionych przez siebie błędach. I tak w powszechnie stosowanym teście badających czas reakcji dzieci z ADHD gorzej od innych przygotowują się po włączeniu lampki ostrzegawczej do naciśnięcia jednego z kilku klawiszy na klawiaturze komputera. Poza tym popełniwszy błąd w tego typu testach, nie zwalniają tempa ich wykonywania, co pozwoliłoby im ustrzec się przed dalszymi pomyłkami.

Szukając przyczyn, naukowcy przeprowadzili wiele badań. Na ich podstawie udało się ustalić, które obszary mózgu źle funkcjonują u chorych na ADHD, przyczyniając się być może do powstawania objawów tej choroby. Prace te wykazują, że z zaburzeniem związane są kora przedczołowa, część móżdżku oraz co najmniej dwa spośród pięciu skupisk neuronów znajdujących się w głębi mózgu, objętych wspólną nazwą jąder. Prawa kora przedczołowa bierze udział w „redagowaniu” zachowania, odpowiedzialna jest za odporność na zakłócenia (za koncentrację) oraz za rozwój samoświadomości i poczucia czasu. Jądro ogniste i gałka blada biorą udział w wyłączaniu reakcji automatycznych, co umożliwia korze mózgowej bardziej szczegółową analizę informacji, a także w koordynacji sygnałów czuciowych napływających do różnych jej obszarów. Nie wiadomo, co powoduje, że te struktury mózgowe są mniejsze u osób z ADHD.

Większość naukowców obecnie uważa, że zespół ten jest zaburzeniem poligenicznym – tzn. udział w jego powstaniu ma więcej niż jeden gen. Na przykład prawdopodobieństwo, że rodzeństwo dzieci cierpiących na ADHD będzie chore, jest 5 – 7-krotnie większe niż u dzieci z rodzin nie dotkniętym tym zaburzeniem. Ryzyko wystąpienia tego zespołu u potomka, jeżeli jedno z rodziców cierpi na tę chorobę, dochodzi nawet do 50%.

Powstanie ADHD wiązano też z wpływem czynników pozagenetycznych tj. wcześniactwo, picie alkoholu i palenie papierosów przez matkę w czasie ciąży, urazy mózgu, zwłaszcza uszkodzenie kory przedczołowej. Ale wszystkie te czynniki razem wzięte wyjaśniają nie więcej niż 20 – 30 % wypadków ADHD.

Podsumowując, etnologię podzielić możemy na: czynniki genetyczne, uwarunkowania psychospołeczne, urazy okołoporodowe, alergia pokarmowa, zatrucia np. ołowiem.

Jak to się dzieje, że obserwowane u dzieci cierpiących na ADHD defekty genetyczne i strukturalne mózgu prowadzą do charakterystycznych dla tego zaburzenia objawów? Najbardziej widocznym, a często bardzo uciążliwym dla otoczenia objawem nadpobudliwości jest nadmierna ruchliwość, wyrażająca się w stałym kręceniu się, bieganiu, podskakiwaniu, w zmianach pozycji, niemożności zachowania spokoju – w ciągłym niepokoju psychoruchowym dziecka.

W zabawach dzieci nadpobudliwych przeważa element ruchowy. Dzieci te wolą gonitwy, zawody, siłowanie się, odgrywanie scen z filmów pełnych ruchu, walk i strzałów, niż zabawy wymagające spokoju lub ograniczające ruch poprzez zasady i reguły. W takich sytuacjach dzieci nadpobudliwe przeszkadzają swoim kolegom, odrywają się od zabawy, nie uważają, kręcą się, a często wspólną zabawę porzucają. Ich nadpobudliwość przejawia się również w całym szeregu drobnych ruchów, jak manipulowanie przedmiotami, poprawianie garderoby, szarpanie włosów, czasem ogryzanie paznokci, lub kołnierzyków czy chusteczek do nosa oraz wykonywanie innych ruchów zbędnych w danej chwili. Wzmożone reakcje ruchowe dziecka nadpobudliwego są często następstwem jego nadmiernej pobudliwości emocjonalnej. Emocje i uczucia są siłą napędową działania ludzkiego. U osób zrównoważonych przejawy uczuć są opanowane lub modyfikowane w zależności od oceny sytuacji, w jakiej się pojawiły. Dzieci, a szczególnie te młodsze, nie są jeszcze zdolne do tego rodzaju samodzielnej oceny, a więc i reakcje emocjonalne bywają nie współ mierne do przyczyn wywołujących je. Czynnikiem regulującym są przede wszystkim dorośli, którzy od wczesnego dzieciństwa uczą dziecko hamowania, opanowania reakcji uczuciowych niewłaściwych z punktu widzenia społecznego. U dzieci nadpobudliwych psychoruchowo z różnych powodów nie dochodzi do pełnego zrównoważenia stosunku między reakcjami emocjonalnymi a ich przyczyną. Obserwujemy u nich zachowanie świadczące o nadmiernej pobudliwości emocjonalnej przejawiającej się w postaci wybuchów złości, impulsywnego działania, łatwego obrażania się, płaczliwości, którym towarzyszy nasilona aktywność ruchowa. Zwraca się uwagę na zmienność (labilność) nastrojów przechodzących od radosnego podniecenia do smutku i gniewliwości. Reakcje uczuciowe tych dzieci wskazują na pewną niedojrzałość emocjonalną i odpowiadają reakcjom dzieci znacznie młodszych. Niezrównoważenie emocjonalne i niedojrzałość uczuciowa powodują, że dzieci nadpobudliwe są mało odporne na sytuacje trudne, łatwo zniechęcają się tracą zapał, zaczynają działać w sposób niezorganizowany, porzucają rozpoczęte zadania. Nadpobudliwość przejawia się również w działalności umysłowej dziecka. W tym zakresie obserwuje się objaw, który przez Pawłowa nazwany został „wzmożonym odruchem orientacyjnym” Manifestuje się on kierowaniem przez dziecko uwagi na każdy bodziec płynący z otoczenia.

Obserwować możemy też w pierwszych latach życia dziecka, ż funkcje wykonawcze mają charakter zewnętrzny: próbując zapamiętać zadanie czy starając się rozwiązać problem, dziecko może mówić do siebie na głos (monologizować). W miarę dojrzewania czynność ta ulega uwewnętrznieniu (internalizacja). Funkcje wykonawcze obejmują cztery grupy aktywności umysłowej. Pierwsza to pamięć operacyjna, polegająca na przechowaniu w mózgu informacji, dopóki pracuje on nad zadaniem, nawet, gdy nie istnieje już bodziec stanowiący jej źródło. Takie zapamiętywanie jest niezbędne, aby uświadomić sobie upływ czasu i dla zachowania nastawionego na osiągnięcie celu. U osób cierpiących, na ADHD każda z tych funkcji jest upośledzona.

Druga funkcja wykonawcza to internalizacja monologów. Trzecia z kolei to kontrola emocji, motywacji i stanu pobudzenia. Ostatnia funkcja wykonawcza, rekonstruowanie, to w istocie dwa niezależne procesy; rozkładanie obserwowanych zachowań na składowe i ponownie ich łączenie w nowe, nie nabyte wcześniej w doświadczeniu działanie. To właśnie umiejętność rekonstruowania sprawia, że człowiek jest istotą niezwykle elastyczną i twórczą; dzięki niej potrafi zbliżyć się do celu bez konieczności uczenia się na pamięć wszystkich potrzebnych do tego kroków.

Jeżeli prawdą jest, że przyczyną, ADHD są zaburzenia mechanizmu hamowania zachowania, opóźniające z kolei nabycie zdolności uwewnętrzniania i realizowania czterech opisanych funkcji wykonawczych, to dzieciom z nadpobudliwością możemy pomóc organizując im lepiej środowisko zewnętrzne. Dzieci nadpobudliwe są dziećmi trudnymi, wymagającymi większego wkładu pracy, większej cierpliwości bardziej przemyślanego, konsekwentnego działania dla osiągnięcia pozytywnych rezultatów wychowawczych. Będąc uciążliwe, kłopotliwe, wprowadzają dorosłych w stan zdenerwowania, czasami nawet wyczerpania, wtedy zawodzi samokontrola, a zaczyna się samoobrona przed aktywnością dziecka.

Organizacja życia dziecka z ADHD powinna skupić się na zmianie metody wychowawczej. Wiąże się to z wieloma problemami, gdyż wymaga to od rodziców poświęcenia wiele czasu na pracę z dzieckiem. Najważniejszą rzeczą jest pozytywne wzmocnienie, czyli chwalenie dziecka za spokojną skoncentrowaną pracę i dobre wyniki. Nie rzadko dziecku trzeba towarzyszyć w każdej minucie, angażując go w drobne prace domowe i życie rodziny. Ważną rzeczą jest poświęcanie dziecku czasu, organizowanie zabaw, aktywny wypoczynek. Można dziecko zapisać do klubu sportowego, gdzie będzie miał możliwość wyładowania swojej energii i przebywania w gronie rówieśników. Trzeba pamiętać, że zwracanie uwagi na dziecko tylko w sytuacjach, gdy jest niegrzeczne jest nagrodą za jego niegrzeczność, – bo tylko wtedy rodzice poświęcają mu chwilę uwagi.

Organizacja życia rodzinnego w odniesieniu do dziecka z ADHD dotyczy również jego pobytu w szkole. Właściwe pokierowanie ich aktywnością, wykorzystanie jej dla celów społecznie użytecznych, może dać dobre wyniki wychowawcze. Wciąganie dzieci do współpracy z nauczycielami, umożliwianie im działania, pozwoli zaspokoić ich potrzeby. Dzieci te sprawdzają się w zadaniach typu: organizowanie wycieczki, wykonanie gazetki Itd. Można angażować dziecko w działania ruchowe, gdy tylko to jest możliwe (zetrzyj tablicę, przynieś kredę, rozdaj zeszyty itp.)

Istnieje też leczenie farmakologiczne zespołu nadpobudliwości psychoruchowej. Dzieciom podaje się leki poprawiające zdolność hamowania i regulowania impulsywnych zachowań, np. Ritalin. Działanie tych środków polega na hamowaniu transporterów dopaminergicznych, co daje dopaminie więcej czasu na związanie się z receptorami na docelowych neuronach. Leki te zapewniają poprawę zachowania u 70 – 90% dzieci, z ADHD w wieku powyżej 5 lat.Proponowany przeze mnie model wskazuje, że leczenie ADHD za pomocą psychostymulatorów a być może i leków przeciwdepresyjnych, w przypadku niektórych dzieci należałoby uzupełnić specjalnym treningiem dla rodziców i nauczycieli, obejmującym naukę skuteczniejszych metod radzenia sobie z problemem behawioralnymi cierpiących na to zaburzenie. Na przykład powinni oni częściej i nie zwłocznie konfrontować dziecko z konsekwencjami jego zachowania, przypominać mu i podpowiadać jak ma postępować, oraz lepiej organizować mu czas, korzystając z rozmaitych pomocy i wskazówek. Zarówno nauczyciele jak i rodzice muszą pomagać dziecku cierpiącemu na ADHD, przewidując za nie wydarzenia, rozkładając jego przyszłe zadania na prostsze, mniej odległe czynności i natychmiast nagradzać malucha. Celem wszystkich tych zabiegów jest eksternalizacja czasu, zasad i konsekwencji mających na celu zrekompensowanie choremu dziecku deficytu wewnętrznych systemów informacji i motywacji.